To jest pan Wojtek. Ujeżdża pięknie niebieskie ostre koło. Ojciec 5 kotów, w tym jednego swojego. Powód, dla którego udało mi się zrobić to fatalnie wykadrowane zdjęcie, to taki, iż sprzedałam panu w bardzo atrakcyjnej cenie bukiet z róży Wuwuzeli. Jego radość na twarzy nie schodziła przez następne minuty. Panie Wojtku, dziś serwuję sok z brzozy.
Zupełnie nieopodal Kwiatuszkarni jest targ, na którym można kupić wszystko co do jedzenia. Pani Ania przysiadła o poranku, idąc z koszyczkiem po jaja co kurka zielononóżka zniosła.
Fakty ślubne.
I ślub
Od pradziejów, czyli odkąd Kwiatuszkarnia istnieje chciałam zrobić bukiet z piwonii. Mnogo tychże bukietów w zachodniej części Europy, u nas niekoniecznie bo mamom i babciom kojarzą się z banalnymi ogrodowymi...Pani Kasia zdecydowała się jednak na piwonie i oto one:
Mojej Przyjaciółce w zasypianiu pomaga wyobrażenie sobie, że jest w płatkach róży.Zanurzanie się. Aksamitne, chłodne i tulne. Myślę, że piwonia mogłaby się też cudownie sprawdzić. Jest taka, że zanurzanie w niej twarzy jest ukojeniem na wszelkie rozterki.
II ślub
Brzoskwiniowy motyw.
Pani M. przyszła w chustce o takim kolorze, więc od tego zaczęłyśmy.
III ślub
Pani D. chciała kolorowy i polny bukiet, ale sukienka była dekoracyjna i było w niej 100% elegancji. Polny wykluczony. Kolorowy..tu już moja wyobraźnia się wysmyknęła.. 3 kolory storczyków.
Ale jak zobaczyłam Pana Młodego, kolor garnituru, buty nieziemskie i muszkę w groszki - oniemiałam..
Są takie chwile w życiu, gdy widzi się coś pięknie niebanalnego...
Auto też fajnie wyszło. I pan Kierowca był fajny.
To były 3 udane śluby w weekend. Udane, bo bardzo fajne pary.
Pozdrawiam.