środa, 29 lutego 2012

Przyjechały dzisiaj do nas takie róże. Mają przedziwną mieszankę brązów, pomarańczy i nieco fioletu brudnego. Odmiana ta zwie się "Cherry Brandy" (mam nadzieję, że się nie mylę ). Gdy pojawiają się inne kolory niźli te, do których nasze oko się przyzwyczaiło, słyszę często zarzut, że są modyfikowane. Otóż wszystkie kwiaty są krzyżowane i modyfikowane, aby w drodze selekcji uzyskać jakąś odmianę. Dlaczego róże nie pachną? Jakoś ciśnie się odpowiedź: "bo nie można mieć wszystkiego". W życiu pewnie można - czemu by nie. Ale w odmianach trwałość kwiatów wraz z ich zapachem nie idą w parze. Dzikie róże i te w ogrodach pięknie wonią. Już niedługo, już niedługo...

Cherry Brandy

 
 Zaczęłyśmy już dziergać wianki wiosenne. Dziś pojawiła się nawet metalowa kurka na jednym. Głównie nie ja je robię (:)). Obiecuję, że też zacznę kleić. Póki co, organizuję się i organizuję elementy do Kwiatuszkarni.

Ps. Zadzwonił Klient i zamówił 5 żółtych bukietów :)








niedziela, 26 lutego 2012

KONIEC z ŻÓŁTYMI RÓŻAMI!!

Będąc na kursie florystycznym jedne z zajęć zostały poświęcone palecie barw. Łączenie, mieszanie, malowanie, rysowanie i oto usłyszałam "Pani Agnieszko, a gdzie kolor żółty?". Faktycznie, nikła cząstka mojej palety miała ten kolor. Prawdą jest też, że nie jest to mój faworyt. A ponoć kolor ten jest odpowiedzialny za kontakty z ludźmi (co mogłoby wiele wyjaśnić:)) Świadomie, nieświadomie kwiaty dość rzadko w tym kolorze kupujemy. Nie zawsze jednak egoizm przeważa, bo często się zdarza, że mężczyźni wybierają kolor żółty! Nie szufladkuję,  że tylko ta część ludzkości, bo i owszem kobiety czasem także.


Z punktu praktycznego, np. tulipany długo cieszą się żywotnością. Ciekawa jest też mimoza albo craspedia (fot. żółte kulki w bukiecie). A róże? Żółte róże? Otóż żółte róże, są uznawane za symbol zazdrości i zdrady. Nie wierzę w przesądy, wierzę w sugestie, dlatego raczej  nie wyrażam skojarzeń, które nieświadomie mogłyby pociągnąć inne zdarzenia. Dochodziły do mnie różne reakcje na bukiety z tych kwiatów. Jeszcze u cioci na imieninach jakoś by przeszło, ale gdy oto ukochany wchodził do domu, zastawał rozczarowanie i podejrzliwość. Otóż obiecuję publicznie:
KONIEC z ŻÓŁTYMI RÓŻAMI!! Wciąż i nadal jednak będę je dawać Rodzicielce, której to kolor ten, jest ulubiony i w tym wypadku jabłko padło daleko od jabłoni.

Ap ropo palety barw, robiłam w zeszłym tygodniu nietypowy wieniec.

czwartek, 23 lutego 2012

HORTENSJA
Zanim zdarzyła się Kwiatuszkarnia niektóre kwiaty źle kojarzyłam. Tak było z hortensją. Sama nazwa była dla mnie ciężka w brzmieniu. Może to skojarzenie z Hortex'em lub że na botanice nie mogłam zapamiętać jej nazwy łacińskiej - Hydrangea. Była dla mnie majestatyczna, dusząca i do tego cmentarna. Po prostu jej nie lubiłam. I wówczas poznałam kogoś, kto stał się dla mnie bardzo ważny, kto wypowiedział zdanie "uwielbiam hortensje". Oczywiście może nam się podobać to co innym nie i w tym jest cudo. Spojrzałam na nią inaczej, trochę ze skruchą. To piękne, delikatne i niezwykle różnorodne kwiaty. Polubiłam je do tego stopnia, że proponuję je często do bukietów ślubnych.
Ostatnio usłyszałam zdanie o ludziach, których poznajemy, którzy stają się dla nas częścią. Teraźniejszość z nimi jest zbyt krótka i wyczerpana, dlatego przechodzimy do przeszłości. Chcemy wiedzieć jakie było ich dzieciństwo, jakiej zupy nie lubili i jakie pokochali kwiaty.

Wiosna, przedwiośnie..czas zakończyć zimową melancholię. Teraz się zacznie melancholia wiośniacka.

czwartek, 16 lutego 2012

Historia Wieszaczka..
W Kwiatuszkarni niemalże wszystko jest na sprzedaż. Czasem piękne okazy korzeni, które z założenia były częścią dekoracji, ale skoro ktoś pragnie.. to czemu nie, staram się nie przywiązywać do rzeczy. Sprzedałam kiedyś nawet fotel (który zanim  zdarzyła się Kwiatuszkarnia był elementem wykorzystywanym w fotografii ślubnej) i był to widok komiczny gdy pan z dużym fotelem wychodził z kwiaciarni.
Ale nie Wieszaczek. To prezent od Mamy mej skądinąd przywieziony z Brytanii (w oprawie z Muzeum Szekspira- widać to się spodobało w tak zacnym miejscu). Zawieszony przy wyjściu, więc często wypowiadam zdanie "niestety nie na sprzedaż". Są też tacy klienci, co z kilku miesięczną przerwą nadal się o niego pytają, wierząc w moją spolegliwość. I oto przyjeżdża Mama (co zdarza się dość rzadko więc z pewną uwagą ogląda wyposażenie). Wychodząc rzuca okiem na Wieszaczek,( ja z dumą na niego patrzę - jaki doceniony prezent) i mówi " gdzie kupiłaś taki wieszak.."
Ech..nadal nie jest na sprzedaż.. 

wtorek, 14 lutego 2012

Sobota 11.02 godz. 7.36 "Wstawaj Agusiu. dzień piękny, rwij giętkie gałązki brzozowe. serca z nich będziemy robić co listkami zazielenią zakochanym" SMS od Kwiatuszkarki- tak rozpoczęłam sobotę, a dodać pragnę że piątek się skończył bardzo, bardzo późno. Nazbierałam gałązek i żeśmy upychały pączków brzozowych we wszystkie możliwe miejsca póki się nie skończyły (gałązki).
Ale ja o Walentynkach. Naprawdę nie lubiłam tego dnia!!!Na myśl o tym że właśnie tego dnia usłyszę(ilość razy przekraczającą moja tolerancję ): "święto amerykannnssskie " i "że czemu mam kochać tego dnia właśnie" a na koniec "musi być długa i czerwona", dostawałam nieprzyjemnych turbulencji. Przeważnie byli to przypadkowo wchodzący mężczyźni. Ale od zeszłego roku i w tym także przychodzili Naprawdę Serio Fajni Klienci. Może to moje nastawienie, może coś się zmieniło. Ale chwała Wam za to. Ta zmiana mi się podoba.
Ciekawostka od Fajnego Klienta:
W Singapurze zabronione jest żucie gumy, aby zachować w czystości ulice.

Ciekawe słowa usłyszane tegoż dnia w Kwiatuszkarni:
trotuar
emablować
(oprócz tego wciąż nowe fiszki z angielskiego zawieszone to tu to tam -prezent od Fajnej Klientki :))

Ps.Amarylis Bezwstydny z ostatniego postu został nabyty wraz z pręcikami i cieszy teraz oczy nie nasze:)

sobota, 11 lutego 2012

Mój aparat nie poradził sobie (chociaż myślę że to ja niezbyt techniczna) z aksamitnością koloru tego kwiatu. Z rana bezwstydnie się otworzył. On czyli Amarylis. Basia (Kwiatuszkarka) wsunęła mu palec w kielich, bo naprawdę ma coś w sobie mocnego. Ale przy tym wszystkim ma duże pręciki, a pręciki (część męska) osłabiają go. Aby dłużej stał, powinno się je usunąć. Nie mogę. Naprawdę.
Wciąż przypomina mi się jak wykastrowałam kocura i w domu rozpoczął się dramat pt: "jak mogłaś mu to zrobić".

czwartek, 9 lutego 2012

Bywa zabawnie, czasem wręcz prze. Kwiatuszkarnia nauczyła mnie dystansu do ludzi i tego co pomiędzy, a przede wszystkim do siebie. Zabrzmiało poważnie, ale to wynik często nieprzewidywalnych i freewolnych sytuacji. Pozwolę sobie cytować tzw. Fajnych Klientów i innych nieprzypadkowych Wchodzących.

Dzień rozpoczęłam od realizacji projektu pt. "musi być miło w wejściu". Pani siedząca na tzw. wstępie (recepcji) niekoniecznie polubiła tę asymetryczną formę, ale czyż nie jest założeniem bycie tak różnym? A ja? Ja bym chciała być tak zawsze zadowolona. Jak się odpowiednio skupię to zrobię zdjęcie (:))

Przyszła też moja "zielonogórska babcia",( ale o niej szerzej kiedy indziej ) i przyniosła 2 niemalże identyczne jabłka. Pasują do wystawy.

"Jestem wierny fryzjerowi, pani (Kwiatuszkarni) i żonie" - tak lubię.

czwartek, 2 lutego 2012


Zaczęłam od zmiany witryny w Kwiatuszkarni. Krzesło do góry nogami, drugie stoi potulnie. No nie wiem którym dzisiaj jestem. Wszystkie elementy podwójnie, gdyż tytuł nadałam: "nas dwoje, nastroje (nomen omen)". Na zewnątrz -15 stopni, a w środku tulipany, jaskry i ciemierniki i serca, serca, serca...Jedno serce jest wyjątkowo Jedno. Rzeźbione misternie i naprawdę jest doskonałe w swojej niedoskonałości. Czeka na konesera..