sobota, 11 lutego 2012

Mój aparat nie poradził sobie (chociaż myślę że to ja niezbyt techniczna) z aksamitnością koloru tego kwiatu. Z rana bezwstydnie się otworzył. On czyli Amarylis. Basia (Kwiatuszkarka) wsunęła mu palec w kielich, bo naprawdę ma coś w sobie mocnego. Ale przy tym wszystkim ma duże pręciki, a pręciki (część męska) osłabiają go. Aby dłużej stał, powinno się je usunąć. Nie mogę. Naprawdę.
Wciąż przypomina mi się jak wykastrowałam kocura i w domu rozpoczął się dramat pt: "jak mogłaś mu to zrobić".

1 komentarz:

  1. Kwiatuszkarko-Pisarko, ja też mojemu amarylisowi nie usunęłam pręcików, wolę niech będzie bardziej męski.
    Ogrodniczka ;-)

    OdpowiedzUsuń