wtorek, 25 września 2012


ślubna dekoracja z wrzosów...

Symbol przemijanego lata..wrzosy.


Odnoszę wrażenie że wzrasta przeświadczenie o przynoszeniu nieszczęścia tychże roślin. Samo słowo "ZABOBON" bobo...tworzy we mnie niepewność. Co najmniej 5 razy dziennie słyszę pytanie "czy to prawda, że wrzosy przynoszą nieszczęście?". W dobie świadomości, w dobie próby świadomości. 




W ramach doświadczenia reaguję różnie. Niczym Wyrocznia rzucam 'prawda' 'nieprawda'. Przypuszczam że moje:'nieprawda' jest mało wiarygodne i pewnie klientki sądzą, że to marketing..Wiem,że się powtarzam i brzmi manierycznie, ale wiara w nieszczęście materializuje nieszczęście..i analogicznie moja wiara że zielone światło pozostanie zielone aż przejadę (potęguje to okrzyk "zielone, zielone, zielone!!!"), jest tak silne że tylko nielicznie przejeżdżam na głębokim pomarańczowym:). A wracając do wrzosów, to wybór każdego w co wierzymy..moje skojarzenie z wrzosem?to Zielona G., gdzie po raz pierwszy takie połacie zobaczyłam oraz słowa piosenki:

"ze mną można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko(...)"

W ostatnią sobotę, po raz kolejny miałam okazję dekorować Karczmę Taberską w Janowcu (30km od ZG). Klimatyczne miejsce, pyszne jedzenie, niezwykła czekolada i cudnie współpracująca obsługa. Tym razem królowały: hortensje - Hydrangea.(sprawdziłam wstecz..drugi wpis blogu dot. tego cudu) oraz lampiony i wrzosy...Kwiaty udało mi się zakupić w kolorach biały, błękit, róż,
 i wiele odcieni pomiędzy.
Po raz pierwszy zrobiłam 2 bukiety na ślub. Do wyboru..Powyżej triple hortensja, poniżej po prawej bukiet z lawendy i pięknotki. Wiem, że ta nazwa brzmi jakbym ją sama wymyśliła, ale nie..jedna roślina może się nazywać grubosz, odętka albo życica a inna pięknotka...















wtorek, 18 września 2012



Po 2 miesiącach lewitacji pomiędzy lubuskie i zachpom., powróciłam do Zielonej. przywitało mnie piękne dno słoiczka miodu.prezentuję obok.
Opanował mnie nastrój edyto-gepertowski. Pomimo pięknego schyłku lata i pomimo tego, że konkurencja się zamknęła (pozdrawiam). pajęczyny, babie lato, przemijanie.
tymczasem..
mam coś wspólnego z tzw poduszkowcami...ciekawi mnie co się dzieje za oknem Kwiatuszkarni.. lubię panią co karmi gołębie, chodzi zawsze ze spuszczoną głową. na "dzień dobry" podnosi z prawej strony głowę i lekko się uśmiecha.
kot co siedzi wewnątrz i razu pewnego przesiedział cały cały cały dzień na zewnętrznym gzymsie gapiąc się na srokę.(sroka też była wytrwała).
jest pies Misiek - skrzyżowanie jamnika szorstkowłosego z dalmatyńczykiem :),
moim ulubieńcem jest pies od fryzjera- wabi się Krakers.. przebiegły, podstępny, złośliwy i dziw że u zwierząt takie cechy są  zabawne, gdy u ludzi byłyby znakiem złego. ucieka, ucieka przed właścicielem by nagle skręcić, zrobić unik. nie potrafię nawet powiedzieć czym sobie zaskarbił moją uwagę ale jak go widzę i tę jego niby obojetność na właściciela..natychmiast się uśmiecham.
jest pewna staruszka która dość osobliwie się ubiera, często w kapelutku, czeka pod drzwiami kamienicy na przeciwko. ma w sobie coś niebywale wzruszającego i kruchego. rozbiegana twarz, czeka zawsze niespokojnie, przekładając z reklamówek rzeczy, siedzi, stoi, siedzi, poprawia spódnicę, siedzi.zaglądając czy nadal w słoiku jest to co przyniosła dla syna...

prezentuję obecne obecnie wianki...








 żeby nie było że tylko tak nostalgicznie..orzeźwia mnie napis "wkrótce otwarcie sklepu ALLTEX", 
też widoczne z poduszki kwiatuszkarniowej..


czwartek, 6 września 2012


Każdy zawód ma jakąś zmorę..Śmiało mogę powiedzieć że w świecie florystyki taką zmorą jest nieustanne gubienie nożyków do przycinania łodyg. Statystyka jest podobna do ginięcia małych łyżeczek w przeciętnych domach (ponoć rocznie na świecie niewiadomy pozostaje los około 40mln łyżeczek). W napływie pracy i zalewających nas organicznych śmieci liściastych, zawieruszają się narzędzia pracy. Co najmniej 26 zaginęło w przeciągu tych lat, w tym dwa pochodzenia szwajcarskiego..osatatnio doszło do tak dramatycznej sytuacji iż p.Be. (czyli Kwiatuszkarka 1/2) używała noża o długości 40cm, a ja żylety do tapet..mam nadzieję że dramaturgia wzrasta gdy sami widzicie je na zdjęciu.

No i chciałam powiedzieć że otworzono
 ul. Sikorskiego, teraz jest pięknie i chodniki takie piękne...na przeciw Kwiatuszkarni stworzono jedyny w swoim rodzaju podest parkingowy (na wyłączność służb miejskich)-cokolwiek to znaczy. Twór dość dziwny, aż prosi się o jakiś performence, tymczasem nie bacząc na znaki stawiam tam Rufkę..
tu oto prezentuję bukiet z eustom o różnej palecie fioletu przeplatane z już ukochanymi groszkami.
oraz bukiet z róż 'Memory Lane' z kołnierzem z powojnika alpejskiego.

Ciekawe słowo od Klientki:
czopuch wiem że ma się to nijak ale czy wszystko musi się  z czymś łączyć?w każdym razie mnie nazwa zaintrygowała...

Ostatnio przyszedł chłopiec ok 5letni będący miniaturą Harry Potera, przerywając "burzę mózgów" na temat dekoracji ślubnej, rzucił pytanie:


"przepraszam czy są borówki albo czerwone róże?"