Trochę się tego obawiam, ale przecież wszystko co potrzebne mam ze sobą. Piszę o tym bo..
przyszedł pan co wypowiedział dobrze znaną mi kwestię "ja się na kwiatach nie znam" dodając
"kobiety MAJĄ się znać na kwiatach a mężczyźni na zmianie opon". Nie to jednak było sednem, chociaż już czułam pomarańczowe światło na horyzoncie.
"...policja powinna wymienić pękniętą oponę, w Anglii wymieniają, tu w Polsce to by jeszcze mandat dostał że stwarza zagrożenie na drodze.." "nie, nie, my na pewno zostaniemy w Anglii". Nie neguję emigracji w żaden sposób, tylko MALKONTENCTWA nie znoszę. Proszę o nie narzekanie w Kwiatuszkarni na policję, na politykę, na przeterminowane leki, na pyłki, na mąkę i na zło. Proszę też nie narzekać, że kwiaty stare.
U mnie prysznic przecieka, jak to kiedyś powiedział w Kwiatuszkarni, pewien emigrant, w pół stroju londyńskim Camden Town,
"what's a mess!"
To to powyżej to współczesna rodzina 2+1; a na pierwszym planie (co mnie bardziej interesuje) są przecudnej urody czeresieńki, które powodują pracę kubków smakowych. Przyjechały w ostatnim transporcie nowości. Wystawa też się nieco uzupełniła...
Bukiet na powitanie nowego obywatela Polski. A może (i nawet lepiej) wdzięczność pani kobiecie, za powzięcie takiego przedsięwzięcia, jakim jest poród. Jaskry, pistacjowe goździki, anemony, astrantia okalane zatrwianem.
Zanużyć się w ściółce przed wschodem,
słyszeć tylko kosy..