czwartek, 14 czerwca 2012


wcale nie jest łatwo "nic nie robić"

udało mi się
pierwsze dwa dni wyrzuty sumienia a następne to już błogostan
i ważki niebieskie i motyle czarne i kaczeńce żółte nad rzeką.
i truskawki i maliny.

a potem trudno wrócić..

tu ciekawy gatunek czosnku ozdobnego
to tytułem wstępu
a miało być o mężczyznach, zakładam:

Kącik Mężczyzn

w sumie miałam napisać ogólnie, ale w ostatnim czasie miała miejsce też sytuacja konkretna:


Wpadło 2 panów o posturze dość ważnej.Już wysiadających z lans auta, przełknęłam głośno ślinę. Poprosili o bukiet przeprosinowy, przy czym dokładnie powiedzieli jak ma wyglądać. Idąc za wskazówkami, robiwszy ów bukiet, mimochodem(yhy..) wyraziłam się, iż bardziej jest ślubny albo oświadczynowy. FOCH. 
Panowie na pięcie wyszli (tzn wyszli normalnie, a na pięcie się odwrócili::)) rzucając mi naprawdę siarczyste spojrzenie o dominancie agresji, oraz i nominał wystarczający za bukiet. Mnie podskoczyła adrenalina, ale zachowałam zimną krew lub kamienną twarz 
(taką też postawę ostatnio zachowałam jadąc 120/h gdy mój kot-pasażer postanowił się załatwić na moje ramie).

Zauważam iż systematycznie wchodzę na tematy poza kwiatami i tu pragnę założyć kolejny kącik:

Kącik Doznań Namacalnych w ZG

Tak jak już wspominałam lubię Zieloną, lubię, bo tak.
Jakiś czas temu odkryłam krem brulee z malinami.
Dokładnie jak w "Amelii" słychać charakterystyczne chrupnięcie przy zanurzaniu łyżeczki i jest to faktycznie odgłos ze słodkim dreszczykiem. 
Polecam i obiecuję zaprosić wszystkich, którzy nie doznali.
 


Jakiś czas temu bukiet ślubny ten robiłam(po prawej), ciekawostką jest dodatek czyli tasznik pospolity, nie wiedzieć czemu nazywaliśmy go "chlebek". Kojarzę, że jako dziecko się go zjadało. Teraz napisałam generalizując, ale być może się okaże, że tylko ja go jadłam..
  


Po prawej roślina, wielu osobom znana jako "męczennica" czyli zwyczajowa nazwa Passiflora. Uwierzcie, że nigdy się nie udało mi sprzedać używając nazwy pierwszej.
Kojarzy mi się z filmami grozy sprzed 30-40lat,
 o zjadających ludzi roślinach. Wygląda naprawdę kosmicznie. Chociaż mnie kręcą jej zakręcone narządy czepne.

4 komentarze:

  1. co do filmów o roślinach pożerających ludzi polecam "Sklepik z horrorami" z 1960 roku, a w nim uroczy epizod Jacka Nicholsona na fotelu dentystycznym;
    o chlebku/taszniku pierwsze słyszę - prezentuje się bardzo atrakcyjnie/smakowicie - nazywany również chlebkiem Baby Jagi (zasięgnęłam wiedzy ze źródła wszechrzeczy)
    creme brulee pewnikiem pojawi się w snach dzisiejszych, słodkie wspomnienia.
    z cyklu znalezione na strychu:
    zapisane w jednym z notatników "chwytaj szczęście jak dojrzałe wiśnie"
    z innej beczki
    jest to pytanie istotne ze względu na odpowiednią dramaturgię/ poziom napięcia, który powinnam osiągnąć przy wyobrażaniu sobie tej sceny
    kot-pasażer załatwiał się jedynkowo czy dwójkowo?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja też jadłam ten "chlebek", nigdy nikt mi nie powiedział dlaczego tak się nazywa ale będąc dzieckiem wierzyłam i tyle...i pamiętam z takich historii jeszcze jak kolega z sąsiedniej ulicy uczył mnie wysysać "mleczko" z takich malutkich atramentowych kwiatków...i człowiek chodził najedzony cały dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo to ciekawe,co czytający wyłuskują, wyskrobują z tych pisiadeł epizody.hm..mnie tendencyjnie zaciekawiło przed ostatnie zdanie kolejnego Anonima:)

    OdpowiedzUsuń