środa, 18 kwietnia 2012



Zaczyna się czas ślubów. Robię projekty i walczę z improwizacją. To cecha, która pomaga w tańcu (najlepiej tańcu improwizacyjnym), niekoniecznie w dekoracji. Zupełnie nie wiem jak się z tego wyleczyć, bo źle pracuję pod presją czasu, a już na pewno źle mi po wszystkim. Wciąż jednak pozostawiam sobie duuużą przestrzeń na intuicyjne rozwiązanie...
Nie pamiętałam od zeszłego roku o emocjach jakie towarzyszą przygotowywaniu się do ślubu. Już powróciły. Wszystko ma posmak niepewności. Ja w Kwiatuszkarni przeważnie do godz.24tej. Może to wynika z braku organizacji, chociaż mnie bardziej chodzi po głowie, że oddalam to i przeciągam...
Śluby to jedyne realizacje, które skłaniają mnie do niepełności. Albo może jedyne przy których się wypełniam. Możliwe, że nie powinnam tak cała i tak mocno. 
Sezon ślubny w pełni rozpoczęty...



Dziś przywitał mnie pod drzwiami nowy Klient. "Coś nietypowego poproszę. Na zewnątrz ciekawie wygląda Kwiatuszkarnia, ale wewnątrz też ma pani niezłe FRUwanie". 

Ostatnio przyjechały kartki z ptakami. Coś mają, mają coś.


Powróciłam też do fajnej porcelany. Szkice irysów..

"Przyjdź o zmroku, zrobię herbatę,
wrzucę garść wiśni pikantnych(...)"ST



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz